Ostatnio, przeszukując małą babciną kolekcję książek, znalazłam dawno nieruszaną, nieco już zniszczoną i bardzo zakurzoną książkę. Nosi ona tytuł „Moje życie” napisana przez Isadorę Duncan. Utwór ten pochodzi z
serii wydawniczej „Pamiętniki Muzyczne”, w której znajdują się biografie takich osób jak Louis
Armstrong czy Ignacy Jan Paderewski. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tą autorką
i od razu w mojej głowie zrodziło się pytanie – kim jest i czego dokonała?
Krótki opis na tylnej okładce przedstawia Isadorę Duncan (1878 - 1927), jako „znakomitą, sławną amerykańską tancerkę, twórczyni i żywą propagatorkę nowej, rewolucyjnej w owych latach teorii tańca” a książkę, jako „sensacyjny pamiętnik”. Zaintrygowała mnie także zamieszczona niżej wypowiedź Wisławy Szymborskiej na temat autorki, jak i samego dzieła. Z racji, że jestem zafascynowana wszystkim co dotyczy tańca, nie potrzebowałam większej motywacji do przeczytania tej lektury.
Przygoda Isadory z tańcem rozpoczęła się, jak sama mówi, już w łonie matki. W wieku pięciu lat była tancerką i rewolucjonistką. Mając sześć lat poprowadziła swój pierwszy kurs taneczny dla dzieci z sąsiedztwa. Gdy skończyła dziesiąty rok życia postanowiła rzucić szkołę. Matce zawdzięcza dzieciństwo przepełnione muzyką
i poezją, a także możliwość spełniania marzeń. Dorastała z trójką rodzeństwa, bez ojca, przez co w dorosłym życiu małżeństwo uważała za przeżytek i prezentowała feministyczne poglądy. Niedługo później Isadora Duncan wyjechała do Europy, gdzie jej oryginalny i niepowtarzalny styl tańca oparty na jej własnej filozofii zdobył niewiarygodną sławę. Sprzeciwiała się nie tylko ograniczeniom tańca klasycznego, ale także ubiorowi scenicznemu tancerzy. Występowała ubrana jedynie w grecką tunikę, boso i w rozpuszczonych włosach, co było szokujące w tamtych czasach. Jej życie prywatne było pełne sensacji, szalonych pomysłów, ale także tragedii.
„Moje życie” Isadory Duncan, mimo że, napisała biografię to jej styl pisania nie polegał na „ujmowaniu w słowa tego co się przeżyło”. Czytelnik ma wrażenie,
że autorka opowiada swoją historię i tylko jemu zwierza się ze swojego życia. Duncan dzieli się każdą swoją myślą, refleksją, przeżyciem i pozwala odbiorcy poznać siebie. A ma o czym pisać. Mimo że, jestem człowiekiem żyjącym w XXI wieku i nic nie powinno mnie już dziwić, to jej historia wydaje mi się wyjątkowo kontrowersyjna.
i od razu w mojej głowie zrodziło się pytanie – kim jest i czego dokonała?
Krótki opis na tylnej okładce przedstawia Isadorę Duncan (1878 - 1927), jako „znakomitą, sławną amerykańską tancerkę, twórczyni i żywą propagatorkę nowej, rewolucyjnej w owych latach teorii tańca” a książkę, jako „sensacyjny pamiętnik”. Zaintrygowała mnie także zamieszczona niżej wypowiedź Wisławy Szymborskiej na temat autorki, jak i samego dzieła. Z racji, że jestem zafascynowana wszystkim co dotyczy tańca, nie potrzebowałam większej motywacji do przeczytania tej lektury.
Przygoda Isadory z tańcem rozpoczęła się, jak sama mówi, już w łonie matki. W wieku pięciu lat była tancerką i rewolucjonistką. Mając sześć lat poprowadziła swój pierwszy kurs taneczny dla dzieci z sąsiedztwa. Gdy skończyła dziesiąty rok życia postanowiła rzucić szkołę. Matce zawdzięcza dzieciństwo przepełnione muzyką
i poezją, a także możliwość spełniania marzeń. Dorastała z trójką rodzeństwa, bez ojca, przez co w dorosłym życiu małżeństwo uważała za przeżytek i prezentowała feministyczne poglądy. Niedługo później Isadora Duncan wyjechała do Europy, gdzie jej oryginalny i niepowtarzalny styl tańca oparty na jej własnej filozofii zdobył niewiarygodną sławę. Sprzeciwiała się nie tylko ograniczeniom tańca klasycznego, ale także ubiorowi scenicznemu tancerzy. Występowała ubrana jedynie w grecką tunikę, boso i w rozpuszczonych włosach, co było szokujące w tamtych czasach. Jej życie prywatne było pełne sensacji, szalonych pomysłów, ale także tragedii.
„Moje życie” Isadory Duncan, mimo że, napisała biografię to jej styl pisania nie polegał na „ujmowaniu w słowa tego co się przeżyło”. Czytelnik ma wrażenie,
że autorka opowiada swoją historię i tylko jemu zwierza się ze swojego życia. Duncan dzieli się każdą swoją myślą, refleksją, przeżyciem i pozwala odbiorcy poznać siebie. A ma o czym pisać. Mimo że, jestem człowiekiem żyjącym w XXI wieku i nic nie powinno mnie już dziwić, to jej historia wydaje mi się wyjątkowo kontrowersyjna.
Magdalena
Łapacz, 1d
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz