Simone de Beauvoir w swojej książce pt. „Druga płeć”
porusza problem pozycji, jaką zajmuje kobieta we wszechświecie. Stawia ją obok
mężczyzny – porównuje. Przytacza wiele określeń i opinii, jakie dotyczyły i
wciąż dotyczą kobiet. Od starożytności, po współczesność. Kobieta była zawsze,
ale czy jej definicja kiedykolwiek uległa zmianie? Czym jest tak właściwie
kobieta teraz? A czym była kiedyś?
Tak,
jak autorka mogę stwierdzić – kobieta jest niepodważalnie istotą ludzką, drugą
płcią.
Właśnie, dlaczego właściwie drugą ?
Ponieważ
za tę pierwszą uważani są mężczyźni. Słusznie? Pewne jest, że to oni nazywają
siebie płcią ważniejszą, lepszą. Mówiąc, że jesteśmy w czymś dobrzy, że
potrafimy coś lepiej od drugiej osoby, nie oznacza, że tak jest. Dopóki nikt
tego nie potwierdzi, czy nie zmierzymy się z kimś – nasze słowa tracą na
znaczeniu.
A
więc, czy odpowiedzią na wyższość mężczyzn byłoby zmierzenie się każdego z nich
z kobietą?
Być może. Tylko jaką dziedzinę wybrać? Tu się zaczynają się problemy,
ponieważ logicznym
i naturalnym jest to, iż każdy z nas jest lepszy w czymś
innym. Jak więc dojść do konsensusu?
Myślę,
że szanse są znikome. Dlaczego? O tym później.
Zajmijmy się najpierw samym określeniem tego, czym jest kobieta. W
książce czytamy: „Kobiecość się zatraca, kobieta zaginęła.”Prawdą jest to,
że naszą płeć nie definiuje tylko macica ani też nasze walory fizyczne. Być
kobietą, być prawdziwą kobietą – to coś więcej. W dzisiejszych czasach takich
pań jest coraz mniej. Wiele z nich zatraciło się w swej kobiecości i prawdziwości.
Pisarka mówi, że model takich osób nie został jednak nigdy przedstawiony. Ma
rację. Nigdy nie będzie, ponieważ każdy tę prawdziwość odnajduje w innych cechach.
Na
tym to wszystko polega. Postawmy obok siebie mężczyznę, który czuję się
bardziej kobietą
i kobietę, która o wiele lepiej czułaby się będąc mężczyzną.
Mamy zachwianie ich osobowości oraz natury, zamiast walczyć ze sobą, o to,
które z nich jest płcią lepszą, będą zazdrościć.
Takich przypadków jest wiele,
co wyraźnie daje nam do zrozumienia, że wszystko zależy od ludzkiej psychiki, a
nie od jej płci.
„Kobiety, które twierdzą, że są równorzędne mężczyznom, mimo to domagają
się męskich hołdów i względów.” W rzeczy samej. Nie wyobrażam sobie, by kobieta
– będąc na równi
z mężczyzną traktowana, musiałaby zabiegać o jego względy. Co
za głupota! Powinnyśmy szczycić się naszą kobiecością, bo w końcu to nas
mężczyźni chcą zdobywać, o nas walczą, starają się i dbają.
To jest nasza władza. Władza nad ich uczuciami. Nie zapominajmy oczywiście o tym, że „popęd seksualny i pragnienie potomstwa” uzależniają samca od samicy. Wydaje mi się jednak, że mężczyźni są przekonani o braku uzależnienia od nas, tudzież nie potrafią się do tego przyznać, bo potwierdzenie, że są zależni od „słabszej płci” byłoby zbyt uderzającym w ich dumę. Ciekawe, jak długo trwaliby przy „swojej wersji”, gdyby tylko dać im to sprawdzić.
To jest nasza władza. Władza nad ich uczuciami. Nie zapominajmy oczywiście o tym, że „popęd seksualny i pragnienie potomstwa” uzależniają samca od samicy. Wydaje mi się jednak, że mężczyźni są przekonani o braku uzależnienia od nas, tudzież nie potrafią się do tego przyznać, bo potwierdzenie, że są zależni od „słabszej płci” byłoby zbyt uderzającym w ich dumę. Ciekawe, jak długo trwaliby przy „swojej wersji”, gdyby tylko dać im to sprawdzić.
Dlaczego
mając to, domagamy się więcej? Wydaje mi się, że czujemy się niedoceniane,
spychane na drugi tor, gdy ktoś nas porówna do przeciwnej płci. Gdyby jednak
ludzie tak głośno i otwarcie nie dywagowali nad wyższością mężczyzn, kobiety by nawet tego nie odczuły.
Jest im dobrze tak, jak jest. Natomiast odzywa się tu grupa tych pań, które
domagają się neutralizacji różnic między płciami oraz całkowitego
równouprawnienia. Wracam tu do stwierdzenia, że szanse na to są znikome.
Powodem jest właśnie to, że tylko pewna odrębność nie czuje się dobrze w swojej
pozycji.
Niestety, by wygrać tutaj cokolwiek potrzeba jedności i
współdziałania, czym my, w przeciwieństwie do mężczyzn pochwalić się nie
możemy. Oni – przynajmniej zdecydowana większość zgodnie stwierdzą, że są płcią
lepszą. My natomiast nie wszystkie się temu sprzeciwimy. A więc, jedną
z
przeszkód, przez którą kobiety nigdy nie będą równorzędnie stawiane z
mężczyzną, są one same.
To ich uległość i brak zapalczywości w dorównaniu
przeciwnej płci nie pozwalają wyjść im z cienia. Czy więc gdybyśmy razem
zawalczyły o równą pozycję miałybyśmy szansę wygrać?
Arystoteles mówił : „Musimy traktować kobiety, jako rodzaj istot z
natury upośledzonych. ”Tylko, jakimi argumentami mógłby podeprzeć swoją tezę?
Kobiety były ograniczane przez mężczyzn, niedopuszczane do głosu, miały mieć
wyznaczone miejsce, z którego nie wolno było im się „wychylać”. Jednak w
większości udało im się to zmienić. Spójrzmy, ile kobieta może teraz, a ile
mogła w przeszłości. W tym momencie słowa Arystotelesa nie mają żadnego potwierdzenia.
Kobieta,
która chce coś osiągnąć, która chce „wybić się” ponad mężczyznę – potrafi. Podam tutaj przykład
kontrowersyjnej, ale wzbudzającej podziw postaci, brytyjskiej polityk –
Margaret Tchatcher, która swoimi ambicjami i uporem udowodniła, że kobieta,
której nikt początkowo nie wyobraża sobie na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii, może dokonać wielkich rzeczy.
Można
byłoby wymieniać nieskończenie wiele takich przykładów kobiet, które
osiągnęły coś naprawdę znaczącego, coś więcej od niejednego mężczyzny. Tylko
czy to cokolwiek by zmieniło? Ludzie są przecież świadomi wielkich dokonań i
ich autorów.
„Kobieta
rozpoznaje się jako <nieistotne>, które nigdy nie powraca do roli
<istotnego>, to dlatego, że sama nie powoduje tego powrotu.”Jak
wcześniej wspomniałam - kobieta, która
nie chce walczyć, by jej pozycja się zmieniła, nie będzie oczekiwać tego
z góry. Czy naprawdę, gdyby nasza płeć chciała sprowokować otwartą walkę o
tytuł „lepszej płci”, skończyłaby odwieczny spór
o znaczenie kobiety? Nawet
jeśli, to jestem niemalże pewna, że mężczyźni co najwyżej okazaliby nam uznanie,
ale nigdy nie ustąpiliby miejsca.
W
dalszych rozważaniach Simone odnajduje to, co zasadniczo charakteryzuje kobietę
: jest ona kimś Innym w centrum jakiejś całości, w której oba czynniki są sobie
nawzajem potrzebne.
Jak
odebrać tę Inność? Czy to coś złego? Coś, co odróżnia nas od reszty? Może jednak, to właśnie ta Inność określa naszą wyjątkowość? A przecież to,
co wyjątkowe i niepowtarzalne jest lepsze i więcej warte od zwykłych, „szarych” własności.
W książce „Druga płeć” przeczytałam
bardzo trafną uwagę : „Nikt nie jest bardziej arogancki, agresywny i
pogardliwy wobec kobiet, niż mężczyzna niepewny swej męskości.”
W
jakim celu płeć męska, niestety, zdecydowana jej większość, tak bardzo pragnie
udowodnić swoją lepszość? Nikt, kto jest pewien swoich wartości nie ma potrzeby, aby wszystkim to udowadniać.
Są przecież mężczyźni,
którzy kobietę otaczają niezwykłym szacunkiem, traktują ją z nadzwyczajną
delikatnością i czułością. Pozwalają jej być kobietą – taką, jaką najlepiej się
czuje.
Dziedzina, którą poruszamy nie jest łatwym zagadnieniem. To nie zadanie
matematyczne, gdzie możemy zastosować wzór, czy analogicznie rozwiązać problem.
Jest to niezwykle obszerny temat, na który nigdy nie znajdziemy konkretnej i
bezpośredniej odpowiedzi, ponieważ nasze poglądy są wciąż ruchome.
Wszechświat
został stworzony zupełnie innym niż go teraz postrzegamy. Nieustannie będzie ulegał
przekształceniom. Wszystkie te zmiany powodujemy my – ludzie, społeczeństwo. I
niejeden z nas zada sobie jeszcze pytanie: Czym jest kobieta?
Moja
odpowiedź brzmi : Jest ona tym, czym my - kobiety chcemy, aby była.
Emilia Świątek 3F
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz